sobota, 19 września 2015

4.

Nicole dalej szalała na parkiecie z Zackiem a ja z telefonem w ręku czekałam aż chłopak przyniesie mojego drinka.Sięgnęłam do torebki po papierosy i pełna irytacji odpaliłam jednego z nich.
-Pamiętasz co mówiłem o paleniu?-nie wiadomo skąd pojawił się Harry stawiając przede mną alkohol
-Pamiętam jednakże nie mam zamiaru stosować się do twoich wymysłów.Jedyne co moge to poczęstować Cie jednym-zakończyłam wypowiedź wydmuchując stróżkę dymu w strone chłopaka.
Ten zaczął się śmiać kręcąc głową
-Księżniczka złapała focha?-zapytał przybliżając się do mnie bym wyraźniej słyszała jego słowa-Mam swoje więc podziękuje.Pij drinka bo procenty uciekają -Wywróciłam oczami sięgając po mój alkohol ignorując jego wypowiedź o fochu.Nie chciałam psuć tego wieczoru jeszcze bardziej.Kiedy już miałam upić pierwszego łyka nagle w mojej podświadomości zapaliła się jakaś czerwona lampka.Odstawiłam szklanke patrząc raz na nią a raz na chłopaka
-Co tak analizujesz?-był zdezorientowany moim zachowaniem
-Gdzie Twój drink?-zapytałam troche zaniepokojona swoimi podejrzeniami
-Wypiłem wisky czekając az barman zrobi to gówno-wzruszył ramionami,wyciągną z kieszeni małą paczuszke fajek i odpalił jednego
-Napij się pierwszy-rzuciłam dokładnie lustrując jego zachowanie.Chłopak momentalnie się wyprostował wpatrując się we mnie.Nagle prychną z dezaprobatą
-Wiesz dziecinko to,że Cie nie lubie nie znaczy ,że chce Cie zabić albo zgwałcić. Nie wsypałem tam nic ,nie chcesz to nie pij. Mam tego dosyć wracam do domu. Jesteś infantylna.-podniósł się i wyszedł
Psychol. Nie jestem infantylna tylko przezorna. To on ma coś nie tak z głową.
Znalazłam reszte znajomych i oznajmiłam im ,że jednej osobie znudziła się impreza i ja rówież wracam do domu. Niki została jeszcze ze Steph i chłopakami a ja chciałam już się tylko położyć i zasnąć.

Weekend szybko miną . Nasze mieszkanie było już w idealnym stanie. Posprzątane i umeblowane. Spojrzałam na zegarek ,dochodziła 7 a o 8 mam być w pracy. Zabrałam kluczyki do auta i wyszłam z mieszkania. Słońce już świeciło a ja z pozytywnym nastawieniem na pierwszy dzień wsiadłam do samochodu i kierowałam się pod siedzibe StylesRecord.
Za dziesięc ósma weszłam do firmy ubrana w czarne koturny czarne rurki i bordową elegancką koszule w małe gwiazdki. Miałam iść do pokoju numer 104 na 4 piętrze do biura menagera po mój plan dnia. Nerwowo kierowałam się do celu. W końcu stanęłam przed drzwiami i delikatnie zapukałam .Słysząc ciche prosze weszłam do środka
-Nie no to są chyba jakieś jaja...-zaśmiałam się totalnie zirytowana widząc kto przede mną stoi.
-Witaj Alice-brunet spojrzał na mnie z uśmiechem
-Co Ty tutaj do jasnej cholery robisz Harry...-usiadłam na krześle przed jego biurkiem opierając sie i składając ręce na piersi.
-Po pierwsze w pracy masz mówić do mnie na pan a biorąc pod uwage to,że nie zamierzam się z Tobą widywać poza nią moje imie możesz wyrzucić ze swojego słownika-wyprostował się przybierając poważny wyraz twarzy a mnie przeszedł lekki dreszcz na ten ..dziwny widok-a po drugie nigdy nie zapytałaś o moje nazwisko. Jestem Styles Panno Mam Focha. Przejąłem tą firme po smierci ojca.To ja Cie zatrudniłem i pracujesz dla mnie. Robisz to co chce ja. -rzucił w moją stronę jakąś teczke a ja gotowałam się ze złości
-Tu masz spis Twoich zajęć i obowiązków trzymaj się tego a obydwoje będziemy szczęsliwi. Na przeciwko mojego biura jest Twoje.Mozesz tam iśc . Jak będe Cie potrzebował zadzwonie -obrócił się na swoim fotelu i wstał omijając biurko i podchodząc do mnie.
-To wszystko Alice -ponaglał bym wyszła ale moja złość wprawiła mnie w paraliż.Sięgnęłam po teczke i podniosłam się
-Panie Styles-syknęłam -mam nadzieje ,że nie będzie mnie pan często potrzebował i to ,że tutaj pracuje nie znaczy,że może mi pan dyktować aż takie warunki-podeszłam do drzwi chwytając za klamkę . Odwróciłam się do niego na odchodne.-Nie nawidze Cie Harry ale zależy mi na tej pracy-wyszłam. Po prostu wyszła. Miałam dosyć tego było za wiele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz